poniedziałek, 20 lipca 2015

13. An deiner Seite...

                              ************************************


 Powoli sączyłam ciepłą kawę  i rozmyślałam nad zachowaniem Saschy, które przygnało mnie do mojej samotni. Nad powodem, dla którego ścieżka życia Billa skrzyżowała się z moją. Może to dziwnie brzmi ale zawsze wierzyłam, że wszystko w naszym życiu dzieje się z jakiegoś powodu, ma jakieś ukryte znaczenie... To pytanie nie dawało mi spokoju od momentu, w którym go zobaczyłam - dlaczego jesteś w miejscu, w którym jestem również ja?  i to w tak krótkim czasie po moim przyjeździe zjawiłeś się jakby z nieba zrzucony? - ta myśl dręczyła mnie nieustannie. Mimo wewnętrznego niepokoju moje ciało ogarnęło błogie ciepło, powieki stały się ciężkie i lepkie. Nie walczyłam z nimi, pozwoliłam swobodnie dryfować myślom, które  od wielu już miesięcy krążyły wokół tylko jednej osoby...


 Widziałam przepiękną plażę, zachodzące słońce odbijało się w wodzie w tak pięknych kolorach, że dech mi w piersi zaparło. Uśmiechałam się z zachwytem i chłonęłam widok kiedy zauważyłam siebie samą. Przez moment zastanawiałam się jak  mogę być tam skoro jestem tutaj? i wtedy go zobaczyłam. Nie widziałam jego twarzy. I nie musiałam, po budowie ciała rozpoznałam go bez problemu i zamarłam. Zbliżał się do tamtej mnie  bardzo powoli, skradał się za moimi/jej  plecami. Niczym kot na polowaniu, i wtedy do mnie dotarło! On jest na polowaniu ! Zaczęłam krzyczeć, żeby siebie ostrzec ale odległość między nami była zbyt duża. Chciałam pobiec i pomóc sobie ale odbiłam się od szklanej ściany, spanikowana szukałam wyjścia ale żadnego nie znalazłam. Płakałam i krzyczałam równocześnie kiedy widziałam z jaką siłą spoliczkował tamtą mnie, jak trzymał "nas" w żelaznym uścisku i uderzał raz za razem. Osunęłyśmy się  w dół a on razem z nami. Serce waliło we mnie niczym młot! Przycisnął mnie/ją do piachu swoim dużym ciałem i zaczął całować natarczywie. Opadłam na kolana w szklanej pułapce i oglądałam najstraszniejszy ze wszystkich horrorów: gwałt mnie samej przez człowieka, którego uważałam nie tak dawno temu za przyjaciela, jednego z najlepszych. Krzyczałam, biłam pięściami w niewidzialną blokadę, płakałam i próbowałam nie patrzeć ale , w którą stronę bym się nie odwróciła, tam trwała ta sadystyczna scena. Objęłam się ramionami w rozpaczy i zobaczyłam, że moja sukienka jest podarta na strzępy. Wstałam pospiesznie i rozejrzałam się dookoła bo to przecież tamtej mnie podarł ubranie ale ich już nie było, nie było tamtej mnie i nie było jego.  Ale moja sukie....
- Mam nadzieję, że ci się podobało - usłyszałam za plecami. Zrobiło mi się słabo i niedobrze, z przerażenia zamknęłam oczy - bo mi podobało się bardzo i chcę jeszcze, teraz jesteś już moja, Ana. Złapał mnie mocno za ramiona a ja znów zaczęłam krzyczeć, łzy lały się strumieniami po moich policzkach i z całych sił próbowałam mu się wyrwać, walczyłam ile tylko dałam radę. Biłam na oślep  a on  potrząsał mną coraz mocniej i coraz głośnej wymawiał moje imię ale jego głos.... był jakiś inny, zmieniał się z każdym wypowiedzianym słowem. To nie był już głos Saschy.... to nie był on... otworzyłam oczy...


Przed sobą zobaczyłam Billa. Odgarniał mi z twarzy mokre włosy a Tom trzymał w mocnym uścisku. Opadłam całkowicie z sił kiedy uświadomiłam sobie, że to nie działo się naprawdę. Nie byłam w stanie się podnieść czy cokolwiek powiedzieć. Straszy z braci kołysał nami delikatnie na boki a Bill próbował uspokoić słowami.
-  Już dobrze, to był tylko sen. Nic się nie dzieje, nikogo tu nie ma. Spokojnie Ana, oddychaj... Oddychaj razem ze mną ...
To było tak straszne, że nie potrafiłam przestać płakać. Bill głaskał mnie po włosach, gładził po twarzy...wtuliłam policzek w jego dłoń...
- Chodź do mnie - powiedział i przysunął się jeszcze bliżej ale nie byłam w stanie się nawet poruszyć. Właściwie Tom podał mnie bratu jak małe dziecko. Młodszy bliźniak przytulił mnie do siebie i usiadł na podłodze opierając się o fotel, moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej, on wplótł dłoń w moje wilgotne włosy i  z ustami na czubku mojej głowy powtarzał wciąż, że wszystko będzie dobrze. Tom usadowił się  koło nas. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że jego bluza jest mokra jakby ktoś wylał na niego szklankę wody. Miał zarumienione policzki i czoło zroszone kropelkami potu.Widziałam jak dużo wysiłku kosztowała go szarpanina ze mną. Mój oddech był spazmatyczny, tak cholernie ciężko było mi złapać choć trochę powietrza i odetchnąć. Słyszałam szybkie bicie  serca wokalisty, mocne rytmiczne uderzenia. Starałam się wsłuchiwać w ten niepowtarzalny dźwięk i jednocześnie wykonywać polecenia.
- Oddychaj razem ze mną - nabierał powietrza by po chwili spokojnie i powoli je wypuścić. Robiłam co mogłam, żeby go naśladować ale nie najlepiej mi to szło.

 Tom uśmiechał się do mnie pocieszająco a ja byłam  w stanie ledwo  unieść lewy kącik ust. Nie wiem ile czasu minęło ale coraz mniej łez płynęło z moich oczu, już bardziej panowałam nad oddechem ale nie byłam jeszcze gotowa puścić koszulki wokalisty, której  chwyciłam się  jak tonący brzytwy. Poczułam się tak bezpieczna i rozluźniona, że przymknęłam na chwilę powieki i korzystałam z okazji uczenia się "mojego serca" na pamięć. Ten dźwięk, dźwięk bicia jego serca był nieporównywalny do jakiegokolwiek innego dźwięku czy melodii. I ogarnął mnie żal, na powrót cała się spięłam bo wiedziałam, że nie będzie mi już dane wsłuchiwać się w ten jedyny w swoim rodzaju i jedyny na całym świecie rytm. Ramiona wokół mnie zacisnęły się mocniej.
- Nie płacz malutka, już nie płacz. Strasznie przykro kiedy tak cierpisz - wyszeptał gitarzysta i pogładził moją zaciśniętą na materiale dłoń. Zacisnęłam zęby, żeby nad sobą zapanować i nie wybuchnąć potężnym szlochem. Myślałam, że umrę kiedy Bill zaczął nucić a potem cichutko śpiewać An deiner Seite. Moją najukochańszą z ukochanych ich piosenek. A kiedy zmienił "da" na "hier" myślałam, że serce mi pęknie. Przycisnęłam się do niego mocniej i jeszcze bardziej zapadłam się w sobie. Wyczuł to od razu i zamknął mnie jeszcze szczelniej w swoich bezpiecznych ramionach. W mojej głowie panował przeogromny chaos,  tekst piosenki pasował do mojej sytuacji jak nic innego na świecie. Zbagatelizowanie całej sprawy przez Ciello rozerwało mi serce na dwoje. Zachowanie Saschy było dla mnie całkowicie niepojęte, nie potrafiłam tego zrozumieć, obwiniałam siebie. Przyjazd chłopaków do hotelu rozbił mnie psychicznie na miliony kawałeczków i na chwilę obecną nie wiedziałam co ze sobą zrobić, co o tym wszystkim myśleć, jak pogodzić się z takimi darami losu a co gorsze -nie widziałam żadnego dobrego rozwiązania tych sytuacji. Byłam na samym dnie, psychicznie i fizycznie.  Za dużo emocji naraz, za dużo wrażeń i przeżyć jak dla jednej osoby. Jedyne czego chciałam w tym momencie, to  cisza w moim umyśle   i żebym mogła wsłuchiwać się w tak dobrze znany mi głos. Zacisnęłam oczy i z całych sił skupiłam się na słowach piosenki...

- ... Du bist nicht alleine
      Ich bin an deiner Seite
      Ich bin hier, wenn du willst
      Schau dich um
      Dann siehst du mich
      Ganz egal, wo du bist
      Wenn du nach mir greifst
      Dann halt ich dich.....


Już tylko cicho łkałam, zabrakło we mnie sił nawet do płaczu. Poddałam się, po długiej wyczerpującej  walce,  dałam za wygraną. Moje mięśnie rozluźniły się całkowicie, ciało stało się jakby bezwładne,  straciłam nad nim jakąkolwiek kontrolę. Osunęłam się   na Billa, a on  drgnął silnie  pod moim ciężarem.
- Ana? - w jego głosie wyraźnie słyszałam panikę. Tom podniósł  się w mgnieniu oka i zawisł nade mną.
- Malutka...,co ci jest? Słyszysz mnie? Hej...popatrz na mnie...- gitarzysta gładził moje policzki, otulając twarz dłońmi ale  ja widziałam  tylko ciemno zieloną ciecz zbliżającą się do mnie. Wszystkie dźwięki brzmiały jakbym była pod wodą. Jakby tysiące mórz pochłaniały mnie  w swe bezkresne głębiny.  Było mi teraz tak przyjemnie. Młodszy Kaulitz drżał cały.

- Kruszynko, spójrz na mnie. Powiedz coś, cokolwiek... proszę -  dłonie  Billa tak bardzo się trzęsły.  Jego głos był zniekształcony, można było pomyśleć, że jest u kresu wytrzymałości i tym samym bliski płaczu - Błagam cię - przycisnął mnie mocno do siebie, przytulił swój policzek do mojego a dłoń wplątał we włosy z tyłu mojej głowy. Kołysał naszymi ciałami energicznie - maleńka moja, proszę cię, powiedz coś, jedno słowo, tylko jedno... Proszę..., proszę...., proszę...
Powtarzał bez przerwy, a ja byłam gdzieś bardzo daleko. Gdzieś, gdzie czułam...
...nic. Nie czułam teraz nic! Absolutnie nic! żadnego strachu, ani żalu, ani bólu. Rozczarowanie, niepewność, rozterki .... wszystko zniknęło. Jak zabawne i zaskakujące jest życie. W jednym momencie zrzuca na ciebie wszystkie możliwe uczucia, by po chwili wszystko odebrać.

- Błagam cię, serce ty moje! - Bill mówił cichym głosem rozpaczy i pozbawionym nadziei, ciężko przy tym oddychał i ronił słone krople - Proszę cię, zostań tutaj! Zostań ze mną! - szeptał  mi do ucha.
Bill płacze...-  pomyślałam i w zamyśleniu zmarszczyłam brwi- Bill.... cierpi....i nagle uderzyła we mnie ogromna spieniona fala lodowatej wody, tonęłam w niej. Ciężar hektolitrów wody przygniatał moją klatkę piersiową, walczyłam o najmniejszy haust powietrza, walczyłam o przetrwanie, o wydostanie się spod wody. Machałam rękami i nogami we wszystkie kierunki świata, żeby tylko nicość mnie nie pochłonęła. Widziałam iskierkę światła, maleńki płomyk i wiedziałam, że w tamtą stronę muszę podążać. Ten przepełniony strachem, bólem i bezsilnością głos dodawał mi sił. Iskierka stawała się coraz jaśniejsza, coraz bardziej widoczna a głos, za którym podążałam coraz głośniejszy i wyraźny. Dusiłam się, płuca zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa, domagały się tlenu a do światełka był jeszcze kawałeczek. Zaczęłam się bać, że nie dam rady, że nie zdążę i moje serce popadnie w rozpacz jakiej świat jeszcze nie widział. Strach pobudził mnie do większego wysiłku, zebrałam w sobie okruchy sił jakie mi zostały i mocno wybiłam się ku górze.

 Wyprostowałam się jak struna, z całej siły oplotłam moje serce ramionami za kark, łapczywie i bardzo głośno zaciągnęłam się powietrzem. Ból gardła był niewyobrażalny, łykałam wyczekiwany tlen jak wygłodniałe stworzenie pokarm.
Usłyszałam dwa wydechy ulgi. Bill zakleszczył swoje silne ramiona wokół mnie.
- Nie rób tego - załkał w moją szyję - nigdy więcej mi tego nie rób, proszę cię... Pokiwałam twierdząco głową na znak zgody i zanurzyłam palce w kruczo-czarnych włosach mojego idola. Przytuliłam  się do niego mocniej i chłonęłam jego dotyk, jego ciepło, jego obecność. Nasze oddechy były niespokojne, nierównomierne, płytkie i szarpane. Kołysaliśmy się delikatnie na boki, próbując uspokoić się wzajemnie. Młodszy z braci gładził mnie po plecach a ja przeczesywałam  jego miękkie włosy  palcami. Biedny Tom co chwilę nabierał głęboko powietrza i wypuszczał je z ulgą. Jęknęłam w przestrachu gdy w gościnnym rozległ się huk. Bill zareagował od razu.
- ćśiiiiii, to tylko Andre, tylko Andre.

- Weźmiesz...., musisz.....- Andre miał ogromny kłopot z wysłowieniem się. Poczułam wyrzuty sumienia, to przeze mnie są w takim stanie, spod moich powiek popłynęły słone kropelki.
- Nie płacz, tylko nie płacz, proszę cię - lider zespołu był przerażony - wszystko, tylko nie to. Krzycz, bij, rzucaj rzeczami.... tylko na litość Boską już nie płacz...- mówił błagalnym tonem. Znów wyraziłam zgodę kiwaniem głową.
- Zniosę wszystko inne tylko nie twój płacz. Wszystko tylko nie to... - wyznał moje serce.
- Potrzebujesz...?, chcesz..? - patrzyłam na szefa ze smutkiem, nie wiedziałam do czego dąży - nerwowo wyrzucał zawartość mojego plecaka na podłogę. Zrozumiałam dopiero kiedy pokazał mi listek tabletek. Spojrzałam na niego przygnębiona.
- Wiem, że nie chcesz, że nie lubisz ich..., ale musisz. Słyszysz? musisz je wziąć, nie pozwolę, żebyś znów przechodziła przez to bagno. Krótko przytaknęłam, wiedziałam, że nie mam innego wyjścia. Wiedziałam, że Andre ma cholerną rację. Wiedziałam, że tak będzie lepiej dla nich wszystkich.
- Do toalety, potrzebujesz do .... - zaprzeczyłam i oparłam ociężałą głowę o ramię wokalisty.
- Czy ... - Tom zawahał się przez moment - czy to jej pomoże? - kiwnął głową w stronę leków. Bill wstrzymał oddech, jakby czekał na wyrok.
- Tak - potwierdził właściciel hotelu- to jedyne co jej pomoże. Dwie.., pamiętam dokładnie, że potrzeba dwóch. Wiem, że wolisz jedną ale weźmiesz dwie, rozumiesz - Bill wypuścił wstrzymywane powietrze. Wtuliłam nos w zagłębienie jego szyi, wiedziałam co mnie czeka i znów miałam ochotę się rozpłakać. Młodszy Kaulitz gładził kciukiem mój policzek, ucałował czubek głowy, przełknął głośno ślinę i poprosił:
- Weźmiesz je dobrze? Proszę, zrób to dla mnie ... - zgodziłam się ponownie, mimo smutku,który mnie ogarnął.
- Przyniosę wody - zaoferował starszy z braci i wyszedł chwiejnym krokiem. Strasznie było widzieć tego silnego, młodego mężczyznę w takim stanie. Lecz jeszcze straszniejsza była świadomość, że to ja do tego doprowadziłam.
- Jak tylko zażyjesz leki, zadzwonię do twojego ojca. On musi wiedzieć - oświadczył Andre. Wrócił gitarzysta i kucnął przede mną z płynem w szklance, szef podał mi dwie białe pastylki. Ułożyłam je sobie na języku i popiłam wodą. Zostało mi jeszcze tylko kilka minut by nacieszyć się moim idolem, więc przytuliłam się do niego ufnie i czekałam. Bill przytulił mnie do swojego serca i znów słyszałam melodię, którą znają nieliczni.
- I co teraz ? - zapytali jednocześnie bracia.
- Za kilka minut zapadnie w bardzo głęboki i długi sen - odpowiedział mój przyszywany wujek -  Zadzwonię do mojego brata i zaraz wrócę.
-  Jasne, nie śpiesz się. Z nami jest bezpieczna - zapewnił Bill.


- Myślisz, że nas słyszy - młodszy brat zapytał starszego.
- Nie wiem. Hej malutka, słyszysz nas jeszcze? - Tom pogładził mnie po policzku, nie byłam już w stanie nic powiedzieć ale mogłam jeszcze odrobinę poruszyć palcami u rąk co też zrobiłam. Bracia zaśmiali się cicho.
- Wszystko będzie dobrze malutka - powiedział straszy Kaulitz.
- Będzie dobrze.... -  potwierdził młodszy . 
- Zasnęła - oświadczył lider zespołu - słyszysz jak swobodnie i równo oddycha.
- Słyszę. To bardzo dobrze. Musi porządnie wypocząć.
- Tak - przyznał Bill - Boję się Tom, cholernie się o nią boję.
- Wiem, ale damy radę brat. Damy radę i będzie fajnie - poklepał go po ramieniu dla dodania otuchy. Wokalista pokiwał twierdząco głową i przytknął usta do mojego czoła. Po chwili zaczął nucić a potem  śpiewać.

                       (...)    Ich fühl dein Herz
                                 es ist einsam so wie du
                                  Lass dich fallen
                                  mach die Augen zu
                                          Hey
                                  Die Welt hält für dich an
                                           Hey
                                  Hier in meinem Arm
                                  Für immer jetzt.....
                                  Wenn du suchst
                                  und dich selbst dabei verlierst
                                  Dann find ich dich
                                  und hol dich zu mir
                                            Hey
                                   Die Welt hält für dich an
                                             Hey
                                    Hier in meinem Arm
                                    Für einen Tag
                                    Für eine Nacht
                                    Für ein Moment
                                    In dem du lachst(...)

                                    Fühlst du mich
                                    Wenn du atmest
                                     Fühlst du mich
                                     Hier in meinem Arm
              
                                       **************************************
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz