wtorek, 2 czerwca 2015

12. Cisza jak ta

 Zachęcam osoby czytające- o ile takie są- do wyrażenia opinii. Pod postem znajduje się "ankietka"- wystarczy kliknąć, odhaczyć odpowiednie pole zaraz obok napisu REAKCJE. Oczywiście komentarze są również bardzo mile widziane chyba , że nie macie ochoty lub zwyczajnie jest tak beznadziejnie, że nie ma o czym pisać. Pozdrawiam :)



                                                         ***********************

Ledwo skończyłyśmy rozmawiać a do " pokoju gościnnego" jak ja nazywałam to pomieszczenie wszedł Andre. Z bardzo zmartwioną miną kucnął przede mną i dokładnie mi się przyjrzał. 
- Dziecino biedna, jest aż tak źle?- zapytał kojącym głosem.
- Jest Andre- potwierdziłam  kiwając do tego głową. Ale już rozmawiałam z Leal, wiedzą że  jestem u ciebie. Poczekam tutaj na ich powrót do domu, nie chcę być tam sama. 
- Dobrze, wiesz że to żaden problem. Możesz tutaj zostać ile tylko potrzebujesz- westchnął-  tylko wolałbym, żebyś była tutaj w hotelu. W razie gdybyś czegoś potrzebowała lub źle się poczuła. Nie będę mógł spać wiedząc, że jesteś tam w domu sama. 
Uśmiechnęłam się półgębkiem.
- Leal też tak myśli. Powiedziała w sumie to samo co ty.
- Ma rację.
- Wiem. Odsapnę trochę i pójdę po swoje rzeczy. Płacz jest strasznie męczący- puściłam do niego oczko i uśmiechnęłam się. Było mi dużo lżej po rozmowie z siostrą. I normalnie kłóciłabym się o to całe przeniesienie do hotelu, ale wychodzę z założenia, że jeżeli dwie osoby mówią mi to samo to raczej mają rację. Andre odwzajemnił uśmiech, wyraźnie mu ulżyło na wieść o tym, że zostanę pod jego skrzydłami.
- Nie jesteś głodna, prawda?
Pokiwałam przecząco głową ale widząc jego ponownie zmartwioną minę powiedziałam:
- Jestem za bardzo zmęczona, ale to minie a wtedy wróci mi apetyt. 
- Ok, ale czegoś ciepłego się napijesz?
- Tak- zgodziłam się z entuzjazmem, kochałam ten napój- karmelowe macchiato.
- Z podwójnym karmelem- powiedzieliśmy jednocześnie co wywołało nasz śmiech.
Szef pomógł mi wstać i poszliśmy z powrotem do restauracyjnego. Zatrzymałam się na moment, bo przypomniało mi się, że prawdopodobnie siedzą tam jeszcze jego goście. Andre zapewne domyślił się tego bo odwrócił się do mnie i powiedział, że ich nie ma. Poszli do pokoju odpocząć. Ulżyło mi, nie chciałam, żeby widzieli mnie w takim stanie. A tym bardziej by o cokolwiek pytali. Co do Billa byłam pewna, że nie powiedziałby ani słowa na ten temat ale Tom...., jego otwartości się obawiałam i nie byłam na nią gotowa. Bardzo zaskoczył mnie fakt, że po nieszczęsnym śniadaniu nie było już nawet śladu. Nie sądziłam, że rozmowa z siostrą trwała aż tak długo. Andre przygotował nam ciepłe napoje i rozsiedliśmy się  w gościnnym. Było to obszerne pomieszczenie, urządzone jak domowy salon. Wygodne, miękkie kanapy i fotele, przy nich niskie stoliki, duży telewizor zawieszony na ścianie po prawej stronie od wejścia a dokładnie na przeciwko wejściowych drzwi kominek, w którym tańczyły wesoło płomienie. Było tam bardzo przytulnie, goście bardzo chętnie spędzali w nim  czas. Jedni oglądali wiadomości, inni czytali przywiezione ze sobą książki a ci, którzy nie mieli przy sobie własnych mogli skorzystać z mini biblioteczki właściciela hotelu. Po lewej stronie od wejścia było wielkie okno, wielkie pomieszczenie- wielkie okno i cudowny widok na góry. Czasem widziałam gości -wydawałoby się- nie robiących nic poza siedzeniem ale to nie prawda. Kiedy przyglądałam im się przez dłuższą chwilę, widziałam, że podziwiają widok za oknem z sentymentalnym uśmiechem. To pomieszczenie miało w sobie coś magicznego. Pamiętam deszczowe lato w Linthal, wszyscy mieszkańcy hotelu zbierali się w gościnnym i spędzali razem czas. To było niesamowite, młodzi, starzy, dzieci, nastoletni....  Z zapartym tchem wysłuchiwaliśmy opowieści starszego pana o czasach kiedy on sam był chłopcem. O tym jak inny był wtedy świat, jak inni byli wtedy ludzie, jak inne było wtedy wszystko. To było zdecydowanie magiczne miejsce. Z zamyślenia wyrwało mnie pytanie Andre:
- Czy mógłbym ci jakoś pomóc?- uśmiechał się do mnie pogodnie, pokrzepiająco.
- Chciałabym ale chyba nie jesteś w stanie. Dziękuję, że mogę tutaj być. Pozbieram się w sobie i będzie dobrze - uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
- Zawsze jesteście mile widziani, jesteście dla mnie rodziną. Znam cię całe twoje życie i bardzo mnie martwi kiedy widzę cię w tak kiepskim stanie.
-  Ty też jesteś dla nas rodziną i to najbliższą. Wiem, że mogę liczyć na twoje wsparcie i dobre rady ale dzisiaj nie jestem jeszcze gotowa na tą konfrontację. Mimo wszystko dziękuję ci jeszcze raz, gdyby cię tu nie było, gdybyś nie miał tego hotelu, nie miałabym dokąd uciec- wyznałam. Nie miałam oporów przed powiedzeniem tego, Andre i wujek znali się od piaskownicy, ufali sobie bezgranicznie, byli jak bracia z wyboru, jak ja i Leal. Wiedziałam, że mogę mu ufać, co też dodawało mi otuchy. Już nawet spotkanie bliźniaków nie wydawało mi się takie tragiczne, byłam o wiele spokoniejsza i wiedziałam, że poradzę sobie z ich obecnością tutaj. Andre wstał i przyjrzał mi się uważnie. Zmarszczyłam w zdziwieniu brwi.
- Dasz sobie radę?- zapytał- okazało się, że nasi goście nie jedzą mięsa. Muszę jechać na zakupy bo nie będę miał czym ich karmić. Zachichotałam.
- Jasne,że sobie poradzę- zapewniłam- jedź ostrożnie- poprosiłam jeszcze zanim wyszedł.



- Dałbyś już spokój i przestał ją męczyć tymi pytaniami, naprawdę Tom.
- Podroczę się z nią jeszcze trochę, może uda mi się oderwać ją od problemów. Widziałeś jak odskoczyła od telefonu?, jakby ten ktoś miał z niego wyjść. Bracia leżeli na łóżkach  pogrążeni w rozmowie. Zafascynowała ich nowa znajoma przez co żaden z nich nie mógł zasnąć tak jak to sobie wymyślili.
- Widziałem - przyznał Bill i usiadł dokładnie w tym samy momencie co jego rozmówca- tak samo zareagowała kiedy dotknąłem jej ręki, a po chwili dosłownie uciekła i już nie wróciła. Myślisz, że to był jej chłopak? - zapytał i spojrzał na gitarzystę.
- Nie wiem, ty siedziałeś bliżej. Nie widziałeś co się wyświetliło ? Młodszy z braci pokiwał przecząco głową.
- Hmm, w sumie to widziałem, ale nie potrafiłem tego odczytać. Tak czy inaczej, widziałem wyraźnie po jej minie, że coś było bardzo nie tak.
- Było - przyznał Tom. Cholernie jestem jej ciekawy. Jeszcze nam się nie zdażyło spotkać kogoś, a właściwie dziewczyny, która tak mało by o nas wiedziała. Jak się męczyła z odpowiedziami- wyszczerzył się do brata w uśmiechu. Ten zaśmiał się rozbawiony.
- Coś o jakimś scotim było...?ochroniarz..?- i wybuchli śmiechem.
- Rozbroiła mnie tym tekstem- Tom śmiał się jakby właśnie usłyszał dowcip roku.
- Niesamowite - wyznał wokalista- gdybym tego nie przeżył, nie uwierzyłbym żadnemu z was, że coś takiego jest jeszcze w ogóle możliwe. Uśmiechał się szeroko do własnych myśli.
- Podoba ci się- stwierdził Tom i spojrzał bratu prosto w oczy z wielkim uśmiechem na ustach. Ten wyszczerzył się jeszcze bardziej i potwierdził kiwaniem głowy.
- Jest śliczna i taka szczera.Jest jak otwarta książka. I te jej rumieńce...- rozmażył się Bill.
- Będzie super- zapowiedział Tom i poddał się swoim myślom.
- Będzie- potwierdził Bill i pozwolił obrazom pod zamkniętymi powiekami przesuwać się swobodnie.
-Wbiło cię w podłogę jak ją zobaczyłeś- przerwał ciszę starszy z braci.
- I to jak, aż mi się gorąco zrobiło. Zaśmiali się obydwaj rozbawieni i pozwolili zapanować w pokoju błogiej ciszy. Słyszeli po oddechu tego drugiego, że powoli zapadają w sen, który przyjęli z przyjemnością.