niedziela, 21 kwietnia 2013

9. Bo zmiany nie zawsze są dobre.

Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że chęć zmiany na lepsze może przynieść więcej kłopotów niż korzyści, nigdy bym nie uwierzyła. Nie uwierzyłabym gdybym nie doświadczyła tego na własnej skórze. Byłam tak dumna ze swojego nowego wyglądu, tak bardzo zaskoczona odwagą, która drzemała we mnie przez długie lata. Do czasu. Do czasu, w którym wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie. Tak, jakby znienawidził mnie cały świat.
Tak,jakby moi przyjaciele nie byli tymi samymi ludźmi.
Sascha, który ignorował moje sprzeciwy , protesty i dotykał jak chciał i gdzie chciał. Czasem doprowadzał mnie tym do łez, czasem krzyczałam na niego ile sił w płucach, żeby zrozumiał , że sobie tego nie życzę i że krzywdzi mnie w ten sposób. Ale on tylko się śmiał pod nosem i obracał wszystko w żart. Mnie nie było do śmiechu. Były chwile, kiedy zbierało mi się na wymioty. Na samo wspomnienie jego zachowania i na sam jego widok wszystko podchodziło mi do gardła czego nie ukrywałam. Mój Cello. Mój?, chyba jednak nie. Szukałam u niego pomocy,opowiadałam ze szczegółami wymuszone na mnie sytuacje,płakałam z bezradności. A on znajdował wytłumaczenie dla każdego gestu kolegi. Gdybał ile tylko się dało, żeby usprawiedliwić kumpla. Starał się mnie przekonać, że blondyn na pewno nie ma nic złego na myśli, że to tylko żarty, że może to wszystko tylko mi się wydaje, że na pewno się mylę...a na końcu usłyszałam, że jestem przewrażliwiona.Nie byłam w stanie wykrztusić choćby jednego słowa, choćby monosylaby...oczy paliły żywym ogniem ,popłynęły pierwsze łzy...
Leal wyjechała na miesiąc z mamą, na szczęście dwa tygodnie już minęły,najgorsze tygodnie w moim życiu. Tony niewiele bywał w Cortinie , prawie całe dni spędzał w urzędach i bankach załatwiając formalności przed otwarciem nowej eiscafe.Wujek od rana do wieczora w pracy, a kiedy wracał, padał ze zmęczenia. Zostałam sama, ze strachem, z żalem do chłopaków, z obrzydzeniem do samej siebie, z wyrzutami sumienia i poczuciem winy. Nie miałam już siły. Ani psychicznie ani fizycznie nie byłam już w stanie funkcjonować. Zadzwoniłam do szefa z prośbą o urlop, nie ma problemu, ile tylko chcesz, powiedział. zostawiłam dla wujka karteczkę:
             

                                      Potrzebuję spokoju wujku. Dbaj o siebie
                                      nie mów nic dziewczynom, nie chcę żeby 
                                      się martwiły. Ty też się nie martw.
                                      SAMOTNIA najkochańszy wujku na świecie,
                                      zadzwonię jak będę na miejscu.        
                                                                                    Ana
Wcześnie rano wsiadłam do autokaru, który zawiózł mnie do Szwajcarii. 


Pierwsze co zrobiłam kiedy weszłam do naszego domku w Linthal był telefon do wujka. 
- Tak,słucham- usłyszałam w słuchawce.
- Cześć wujku, już jestem na miejscu.
- To dobrze córciu, to bardzo dobrze. Powiedz mi, jest aż tak źle?
- Bywało gorzej wujku, nie martw się. Muszę tylko pozbierać w spokoju myśli, nabarć dystansu do sytuacji, przemyśleć kilka ważnych spraw. Wrócę przed dziewczynami i wtedy wyjaśnię wam wszystko.
- Dobrze skarbie. Dzwoń do mnie, żebym wiedział, że wszystko z tobą dobrze. 
- Obiecuję wujku, będę się meldować co wieczór. Przygotowałam ci trochę jedzenia, słoiki są w lodówce a mięsa do odgrzania w zamrażarce. Miłego dnia wujku do jutra.
- Kochana jesteś, dziękuję, miłego dnia malutka i uważaj na siebie.
Poczłapałam do pokoju na piętrze zostawiając bagaż przy drzwiach wejściowych. Byłam tak zmęczona, że  myślałam tylko o położeniu się spać. Prysznic zajął mi dosłownie kilka minut. Miałam wrażenie, że zasnęłam zanim przyłożyłam głowę do poduszki. Nie wiem ile spałam bo nie spojrzałam na zegarek kiedy się kładłam. Tak czy inaczej było ciemno gdy się obudziłam. Byłam wypoczęta ,więc wygrzebałam się z pościeli i zeszłam na dół do kuchni. Z ciekawości spojrzałam na zegarek ścienny,  3:47. Dziwna pora na pobudkę jak dla mnie, ale jaka pora nie jest dobra na rozmyślania? Zemdliło mnie na wspomnienie ostatnich dni w cortinie, wzdrygnęłam się z niesmakiem i już wiedziałam ,że nie jestem jeszcze na to gotowa. Zaparzyłam sobie herbaty, żeby uspokoić żołądek i usiadłam na szerokim kuchennym parapecie. Uśmiechnęłam się do siebie, padał śnieg. Grube płatki gęsto spadały z nieba tworząc biało srebrzystą pierzynę. Mogę tak trwać godzinami , obserwując sypiący się  biały puszek. Obfita warstwa zalegającego śniegu skutecznie rozjaśniała okolicę , dzięki czemu góry otaczające domek i pobliski hotel były wyraźnie widoczne. Lubiłam to miejsce, ale tylko zimą. Latem było tu dla mnie za głośno, za tłoczno i zbyt wrząco od turystów. Ale teraz..... tak, to był mój czas, moja cisza i mój spokój . Jak widać nie tylko ja lubiłam to miejsce w tym czasie. W największym , najładniej urządzonym, najlepiej wyposażonym i najdroższym pokoju w hotelu ktoś zapalił światło.Zdziwiłam się bo Andre (właściciel hotelu i najlepszy przyjaciel wujka)od lat nie miał gości zimą. Bo co to za atrakcja siedzieć w hotelu otoczonym trzema potężnymi górami z domkiem pod bokiem i metrową warstwą śniegu jak okiem sięgnął? No właśnie! dla fanów sportów zimowych żadna, tymbardziej, że moja samotnia była praktycznie odcięta od świata w tym czasie , i żeby się tam dostać a później wydostać potrzeba było odpowiedniego środka lokomocji. I tak dumając nad zimowymi gościmy, obserwowałam ich krzątających się po obszernym pokoju. Ciekawa byłam czy się pakują czy rozpakowują bo krzątaninie nie było końca. Rozbawiły mnie te osoby wpadając na siebie kilka razy, ktoś się potknął, ktoś czymś rzucił, coś spadło z komody...
Wesołe obserwacje skończyły się kiedy zrobiło się widno a mój żołądek dał o sobie znać burcząc na tyle głośno by nie dało się go zignorować. Sprawdziłam godzinę i zachichotałam ponieważ przez cztery godziny podglądałam wesołe postaci Nastrój poprawił mi się na tyle, że zapomniałam po co tu przyjechałam i na tyle , że chichotałam pod prysznicem i kiedy ubierałam spodnie dresowe , t-shirt i bluzę z kapturem a nawet w drodze do hotelu . Tych kilka kroków pokonałam dość szybkim krokiem, ślinka napływała mi do ust na samą myśl o ulubionych potrawach. Weszłam do dość dużego budynku i skierowałam się prosto do kuchni. Przywitaliśmy się z Andre serdecznym uściskiem i od razu dowiedziałam się , że rzeczywiście przyjaciel rodziny ma gości i że potrzebuje pomocy w zadbaniu o ich komfortowy pobyt tutaj.  Tłumaczył, że to ważni dla niego goście i że zależy mu na tym, by byli zadowoleni . I na tym by ich pokój był nienagannie czysty i świeży. Zgodziłam się od razu, lubiłam tą pracę . Dwa lata wcześniej pomagałyśmy z Leal przez całe lato. Poznałyśmy ciekawych ludzi i fajnie spędziłyśmy czas. W drodze do jadalnego, gdzie miałam poznać wesołe postaci zastanawiałam się czy i tym razem będzie tak fajnie.  Weszliśmy z właścicielem do pomieszczenia i kolana się pode mną ugięły . Właśnie , uśmiechało się do mnie "Moje Serce"....





*****************************************************************
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. W końcu światy moich bohaterów zaczynają się łączyć. Miłego dnia i czytania życzę wszystkim ,którzy tu zaglądają.Pozdrawiam .       

5 komentarzy:

  1. TAK BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE WRÓCIŁAŚ!!!
    A notka jest więcej niż genialna. Nie dość, że bardzo podoba mi się pomysł - ten wyjazd, samotnia, hotel i nade wszystko ONI, to jeszcze, jak sama napisałaś, światy naszych bohaterów zaczynają się łączyć i jestem tym bardzo podekscytowana!
    Ale zachwyciła mnie nie tylko treść, Kochanie. Trochę Cię nie było i minęło troszkę czasu, odkąd ostatni raz miałam kontakt z Twoją twórczością. I o ile już wtedy była świetna, to teraz... Teraz mam wrażenie, że coś się w Tobie zmieniło i w Twoim sposobie pisania. Tchnęłaś jakąś nową jakość w Twoje opowiadanie. Ta notka jest napisana naprawdę fantastycznie, absolutnie bezbłędnie. I jest w niej coś takiego dojrzałego. Zresztą nie od dzisiaj wiadomo, że masz potencjał na pisanie naprawdę pięknych, prawdziwych i przemyślanych historii - nie tylko dla rozrywki czytelnika, ale i dla jego duszy i serca, jeśli wiesz, co mam na myśli.
    To cudownie, że jesteś i że znowu mogę czytać to, co wytworzy się w Twojej mądrej główce. Dziękuję Ci za to i czekam na kolejną część! Nie mogę się doczekać, co się wydarzy dalej, jak już bohaterowie się poznają. Buźki, Misiu :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    musze z zaskoczeniem przyznac, ze nie wiedzialam, ze jeszcze jest ktos to zagląda na mojego bloga.!
    Poki co ja nie mam weny na nic, ale Ty widzę, że mimo iż troche za krótko to dobrze Ci idzie :)
    wiesz... ja jakoś od zawsze mam uraz do książek/opowiadan, w których postacie pisze sie poprzez "ja". Np. "pomyslalam o nim" zamiast "pomyslała o nim". nie wiem dlaczego. po prosu jakos mi to nie pasuje, nie podchodzi mi do gustu, a ta druga wersja przenosi mnie chyba bardziej w ten nierealny piękny świat.
    Mysle, ze na dzisiaj tyle ode mnie :)
    a tymczasem zapraszam do mnie, bo zmobilizowalam sie do kolejnej czesci :)
    pozdrawiam , Lena

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na nowość, Kochanie <3333333

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra, jestem już po lekturze tych wszystkich rozdziałów, jakie do tej pory zamieściłaś i muszę przyznać, że na początku troszeczkę się rozczarowałam. Denerwował mnie sam wygląd odcinków, ponieważ zdania rozpoczynałaś z małej litery, a to strasznie działa mi na nerwy i kojarzy się z początkującymi autorkami blogów, które do niczego się nie nadają. Jednak, przebrnąwszy przez te odcinki, muszę stwierdzić, że już przy ósmym przestałam zwracać uwagę na denerwujący wygląd, tylko chciałam jak najszybciej czytać kolejną część i jeszcze następną. Ósemka była świetna, bardzo dobrze mi się czytało. Twoje dialogi są takie naturalne, aż chce się czytać kolejne. Cello to po prostu idealny przyjaciel, a Sascha to lovelas, którego zaloty sama chętnie bym odrzucała. Nie jestem w stanie podać przymiotników określających Twoje opowiadanie. Ósemka była cudowna. Dziewiątka dosłownie zwaliła mnie z nóg. Kiedy czytałam opis krajobrazu zimowego w Szwajcarii, przypomniało mi się, że kocham zimę i sama chciałabym, żeby wróciła do Polski jak najszybciej. Umiesz wprowadzić czytelnika w nastrój i dlatego mam niedosyt. I na koniec coś, co przyprawiło mnie o zawał serca, o coś, czego tak dawno nie czułam, czytając jakiekolwiek opowiadanie FFTH. Wprawiłaś moje dłonie i kolana w drżenie. Napisałaś coś, co jest naprawdę piękne: ,,Właśnie uśmiechało się do mnie "moje serce"...". No to było po prostu mistrzowskie! Nie wiem, może to ja jestem przewrażliwiona, ale naprawdę takie opisy podobają mi się najbardziej i sprawiają, że się wzruszam.
    Cóż, jestem przeogromnie ciekawa tego, co się wydarzy, kiedy to "jej serce" coś zrobi i jak to się wszystko dalej potoczy. Mam nadzieję, że wena szybko Ci wróci i będę mogła jak najszybciej zaspokoić moją ciekawość :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. O widzę że jest tu druga Lena :) Ja jestem tą od forbiddenlovemaddieandprince.blog.onet.pl :D Kochana, jestem mega zdziwiona dlaczego masz tak mało czytelników.. Warsztat twojego pisania jest świetny, nie da ci się chyba nic zarzucić. Notki nie są bardzo długie, jednak wciągają i intrygują na tyle że chcesz czytać następną ja tak miałam, ale niestety po 9 nie miałam co dalej czytać.. :(
    Czekam na kolejną część z niecierpliwością i proszę o informację kiedy takowa notka się pojawi.
    Całusy, Lena <3

    OdpowiedzUsuń